czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział VIII

           Starał się szybko rozdawać autografy, bo nie chciał na długo zostawiać Nikoli. Co chwilę zerkał w jej stronę. Gdy kolejny raz się odwrócił zobaczył jakiegoś faceta obok niej. Szybko podpisał się na ostatniej kartce i ruszył w kierunku dziewczyny.
-Nikola- objął ją ramieniem- Kto to jest?
           Widział, że Ostrowska nie wie co powiedzieć. Mężczyzna patrzył na jego rękę, na ramieniu dziewczyny. Wyglądał na zdenerwowanego.
-Nikt ważny. Chodźmy stąd- Nikola pociągnęła go.
          Szli nie odzywając się. Uznał, że będzie musiał porozmawiać z nią o tym w domu. Chciał wiedzieć o niej wszystko. W końcu przekroczyli próg. Wziął kurtkę dziewczyny i usiedli razem w salonie.
-Kto to był?- spytał.
-Marek. Mój były szef- spuściła głowę. Czuł, że czegoś mu nie mówi i zaczął już się domyślać o co może chodzić.
-Coś was łączyło prawda?
            Zobaczył łzy spływające po jej policzku i szybko je otarł. Wziął ją pod brodę i zmusił, żeby popatrzyła mu w oczy.
-Nadal go kochasz?
-Nie!
              Zaprzeczyła szybko i wtuliła się w niego. Objął ją i gładził po plecach. Czuł, że nie chciała o tym rozmawiać, ale musiał wiedzieć wszystko.
-Kochanie- szepnął, a ona odsunęła się i spojrzała mu w oczy.
-No dobrze- wzięła głęboki oddech- Marek był moim szefem w firmie gdzie pracowałam jako księgowa. Często się widywaliśmy, parę razy wyszliśmy na kawę i tak to się zaczęło. Wyjścia do kina, kolacje. Zakochałam się w nim. Naprawdę myślałam, że coś dla niego znaczę, że traktuje mnie poważnie, ale jak się później okazało myliłam się- znów zaczęła płakać.
-Spokojnie- przytulił ją i pocałował w czoło- Co było dalej?
-Firma zorganizowała bankiet. Wszyscy się tam pojawili. Zdziwiłam się trochę, że Marek nie chciał pójść tam razem ze mną. Myślałam, że może nie chce jeszcze by pracownicy wiedzieli, że jesteśmy razem, ale prawda była zupełnie inna. Przyszedł w towarzystwie innej kobiety. Gdy chciałam do niego podejść usłyszałam jak przedstawia ją innym jako swoją narzeczoną- wtedy zupełnie się rozkleiła.
              Tulił ją do siebie i starał się uspokoić. Nie rozumiał jak ktoś mógł być takim idiotą, żeby ją skrzywdzić.
-Nikola- szepnął.
-Zostawiłam go- kontynuowała- Następnego dnia w pracy wezwał mnie do siebie, a wtedy powiedziałam mu, że to koniec. Nie rozumiał tego co do niego mówiłam. Wyśmiał mnie. Zaczął mówić, że bez niego jestem nikim, że nie może uwierzyć, że myślałam, że będziemy razem, bo przecież nie związałby się na stałe ze zwykłą księgową. Załamałam się. Nie wiem jakim cudem wstałam następnego dnia i poszłam do pracy. Byłam tak zakręcona, że ubrałam się tylko i wyszłam, nie wzięłam nawet torebki. W biurze dostałam wypowiedzenie. Na odchodne usłyszałam od niego, że gdybym przystała na ten układ to zamiast zostać zwolniona dostałabym awans. Potem rzuciłam się z mostu. Resztę znasz.
            Nie rozumiał jak człowiek może być tak podły względem innej osoby. Tulił do siebie Ostrowską i ani myślał wypuszczać jej z objęć. Już wiedział, że dużo przeszła.
-Jak wylądowałaś w domu dziecka?
-Nie wiem- odsunęła się od niego i otarła łzy- Wychowałam się tam, żadnej rodziny nie pamiętam, chociaż … - zawahała się- Raz jedna z pań pracujących tam wspomniała o tym, że moja siostra została kiedyś adoptowana. A może tylko chcę tak myśleć- westchnęła.
-Teraz masz mnie- powiedział- Nigdy cię nie skrzywdzę.
          Uśmiechnęła się i pocałowała go. Posadził ją sobie na kolanach i błądził rękami po całym jej ciele.

           Poczuła się o wiele lepiej, gdy powiedziała o wszystkim Ignaczakowi. Wyrzuciła z siebie wszystko, tym razem nic nie ukrywała.
            Pocałowała go by nie myśleć i dokładnie to osiągnęła. Wpiła się w jego usta i wsunęła rękę w jego włosy. Tak bardzo potrzebowała kogoś bliskiego.
            Wsunęła mu rękę pod bluzkę i zerwała ją z niego. Uśmiechnął się i nie przestając jej całować wziął ją na ręce, a potem powoli zaniósł do sypialni. Bardzo na nią uważał. Delikatnie położył ją na łóżku. Zdjął jej bluzę. Wtedy usłyszeli dzwonek.
-Nie otwieraj- szepnęła.
-Nie mam zamiaru- zaśmiał się.
            Gładziła go po plecach, torsie. Zaczął całować ją po szyi. Wtedy znów ktoś zadzwonił. Na początku to zignorowali, ale gdy nieproszony gość nie dawał za wygraną Ignaczak się podniósł.
-Nie wiem kto to, ale przysięgam, że go zabiję.
            Zaśmiała się. Ubrali się i zeszli na dół. Krzysiek poszedł otworzyć drzwi. Nagle do środka wpadł jeden z Resoviaków.
-Igła czemu nie otwierałeś? Już myślałem, że coś się stało- Dawid cały czas gadał- I czemu ty masz koszulkę na lewą stronę?
              Spojrzała z przerażeniem na Krzyśka. Konarski przeniósł wzrok z Ignaczaka na nią i uśmiechnął się.
-Nie musisz odpowiadać. Już wszystko wiem.
              Poczuła, że policzki jej płoną. Spojrzała na Ignaczaka i zobaczyła jak się uśmiecha. Zganiła go wzrokiem, ale nic sobie z tego nie zrobił.
-Więc wiesz też, że nam przeszkodziłeś. Mów po co przyszedłeś i spadaj.
-Dobra. Trening jest jutro przełożony na 15.
-Tylko po to przyjeżdżałeś?
-Nie. Chciałem zobaczyć jak spędzasz czas wolny- spojrzał na nią.
              Krzysiek walnął go w ramie. Dawid tylko się zaśmiał, pożegnał i wyszedł. Gdy Ignaczak zamknął drzwi odwrócił się i szybko znalazł się obok niej.
-To na czym skończyliśmy?- spytał i nachylił się.
-Przepraszam, ale czar prysł.
              Poszła do kuchni i zabrała się za robienie obiadu. Nie mogła myśleć o tym co się przed chwilą stało.
                 Przy Krzyśku traciła głowę, wyłączało jej się zdrowe myślenie. Już drugi raz mało nie wylądowała z nim w łóżku i w sumie … chyba żałowała, że tak się nie stało. Nie mogła sobie jednak pozwolić na błąd. Już raz została zraniona, drugi raz by tego nie przeżyła. Musiała mieć pewność co do uczucia Ignaczaka.
              Skończyła robić zapiekankę i włożyła ją do piekarnika. Wzięła głęboki oddech i oparła się o blat.
              Poczuła ręce na biodrach. Odwróciła się i napotkała wzrok Krzyśka. Nie mogła oprzeć się pokusie i pogłaskała go po policzku. Ujął jej dłoń i pocałował ją. Uśmiechnęła się.
              Zbliżył się i pocałował ją. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła mocno do siebie. Podniósł ją i posadził na blacie.
-Kocham cię- szepnął między pocałunkami.
              Odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Nie wiedziała czemu, ale wierzyła mu. Czuła, że mówi szczerze.
-Ja też cię kocham.
               Uśmiechnął się i wpił w jej usta. 

Święta, święta i po świętach :D Na szczęście do szkoły nie trzeba jeszcze wracać. Udało mi się naskrobać to coś wyżej pomiędzy pieczeniem ciast, a sprzątaniem. Mimo wszystko mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie to bardzo motywuje ;)
 

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział VII

             Kumple z drużyny grali w butelkę, a on przyglądał się Nikoli. Nie obchodziło go to, że koledzy nazywają go pantoflarzem. Przy niej mógł nim zostać. Musiał tylko namówić ją, żeby mu zaufała.
          W pewnym momencie dziewczyna wstała. Odruchowo też się podniósł. Zaśmiała się tylko i wyszła z pokoju. Usłyszał jak zamyka drzwi od łazienki. Usiadł.
-Chłopie, ale cię wzięło- zaśmiał się Konarski- Nie musisz aż tak tego okazywać w końcu jesteście ze sobą i mieszkacie razem.
-No właśnie … nie jesteśmy razem- spuścił głowę.
           Wszyscy patrzyli na niego zdziwieni. Ubrali się i zasiedli obok. Wiedział, że to wygląda tak jakby był z Nikolą, ale niestety tak nie było.
           Opowiedział siatkarzom o relacjach z Ostrowską. Wysłuchali go i nie przerywali co było dziwne. Starali się jakoś mu doradzić, ale nie potrzebował tego. Wiedział bardzo dobrze co ma zrobić.
            Wtedy do pokoju weszła dziewczyna. Usiadła mu na kolanach i uśmiechnęła się. Chłopaki popatrzyli na siebie porozumiewawczo i zaczęli się zbierać. Pożegnał ich, a potem wrócił do salonu.
             Patrzył na Nikolę, a ona na niego. Uśmiechali się oboje. Wstała i podeszła do niego, położyła mu dłonie na policzkach. Czuł motyle w brzuchu, gdy była tak blisko. Przyciągnął ją do siebie, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Przymknęła oczy i pocałowała go.
            Oparł ją o ścianę i błądził rękami po jej plecach. Czuł smak jej ust, każdy nawet najmniejszy ruch. Nie myślał tylko działał. Pogłębił pocałunek i usłyszał cichy jęk wydobywający się z jej gardła.
       Odsunął się od niej. Nie wyglądała na zadowoloną. Wtedy zrozumiał, że to nie był jęk spowodowany bólem, tylko przyjemnością i uśmiechnął się.
-Myślałam, że sprawiam ci ból- wytłumaczył, a gdy napotkał jej zdziwione spojrzenie mówił dalej- Nadal jesteś obolała. Bałem się, że coś cię zabolało.
          Dopiero wtedy się uśmiechnęła. Podeszła, pocałowała go w policzek i udała się do sypialni. Skóra w miejscy gdzie dotknęły ją jej usta paliła. Poszedł za Ostrowską. Musiał wiedzieć teraz czy coś między nimi jest.
-Nikola- szepnął. Spojrzała na niego- Proszę powiedz mi czy my …?- nie dokończył.
-Jeszcze nie teraz- odpowiedziała- Gdy lepiej się poznamy to ci powiem.
              Wyszedł z jej pokoju i poszedł do siebie. Jednego nie rozumiał. Skoro nie chciała na razie z nim być czemu go całowała? Czy nie wiedziała, że on nie może już wytrzymać tej niepewności? Że chce w końcu móc sam przejąć inicjatywę i ją całować?

               Gdy Ignaczak wyszedł z pokoju przysiadła na łóżku. Sama siebie nie poznawała. Nie umiała być z dala od niego, nie umiała się powstrzymać, by go nie pocałować.
           Gdy się od niej odsunął bała się, że zrobiła coś nie tak. Potem wzruszyła ją jego troska o nią. Uśmiechnęła się lekko.
               Poszła się wykąpać. Długo siedziała w wannie i relaksowała się. W końcu chciała wyjść. Starała się wstać na wszystkie sposoby, ale gips na nodze jej to uniemożliwiał. Zdenerwowała się i podjęła ostatnią próbę. Zakończyła się ona niepowodzeniem.
              Zaczerwieniła się, bo wiedziała, że sama nie da rady wyjść. Przez jej gardło nie mogło się wydobyć żadne słowo. W końcu wzięła głęboki oddech.
-Krzysiek!- zawołała.
-Tak?- usłyszała jego głos zza drzwi.
-Nie mogę wyjść z wanny.
          Po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili usłyszała śmiech Ignaczaka i poczuła, że jest cała czerwona.
-Nie śmiej się tylko mi pomóż.
-Bardzo chętnie- odpowiedział Krzysiek i wszedł do środka.
-Podaj mi ręcznik- powiedziała zanim się zbliżył. Uniósł brew, ale zrobił to o co go prosiła- Nie patrz.
              Tylko się uśmiechnął, ale zamknął oczy i wyciągnął do niej rękę. Złapała ją, a on pociągnął. Szybko znalazła się w jego ramionach. Spojrzała mu w oczy. Zaczął gładzić ją po nagich plecach. Od jego dotyku skóra ją paliła.
            Przymknął oczy i pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek. Czuła się przy nim cudownie. Jakby na nowo się urodziła.
          Nie kontrolowała się. Zarzuciła mu nogi na biodra. Wyczuła, że się uśmiecha. Chciał złapać ją pewniej, ale zachwiał się i oboje wylądowali w wannie zalewając całą łazienkę wodą.
            Zaczęła się śmiać. Spojrzała zdziwiona na Ignaczaka, który był poważny. Zrozumiała, że bał się o nią. Leżał na niej.
-Nic mi nie jest- zapewniła go- A teraz pomóż mi wyjść.
            Dopiero wtedy się uśmiechnął. Drugi raz tego dnia wyciągnął ją z wanny. Owinęła się ręcznikiem i spojrzała na niego.
-Nic nie widziałem- zrobił smutną minę.
-I dobrze- wystawiła mu język- Idź się przebrać. Wyglądasz jak zmokła kura.
             Pokręcił tylko głową, ale posłusznie wyszedł. Przysiadła na brzegu wanny. Gdyby do niej nie wpadli pewnie teraz leżeliby w sypialni. Była zła na siebie, że nie umiała mu się oprzeć. Nie znali się długo, a zanim będą razem chciał go poznać.
          Tylko czy to miało sens? Swojego szefa znała długi czas, a mimo to się na nim zawiodła. Ją i Ignaczaka łączyło coś wyjątkowego mimo że krótko się znali. Chciała, żeby to było to, by to z nim mogła spędzić resztę życia.
            Przebrała się w piżamę i poszła do swojego pokoju. Weszła pod kołdrę i zasnęła myśląc o Krzyśku.
            Następnego dnia, gdy się obudziła znalazła na poduszce obok różę i list. Uśmiechnęła się, podstawiła kwiat pod nos, a potem przeczytała kartkę.
        Musiałem jechać na trening. Nie miałem serca cię budzić, tak słodko spałaś. Mam jednak nadzieję, że kiedyś pojedziesz na niego ze mną. W lodówce jest śniadanie. Oby ci smakowało. Wrócę koło 14.
         Uśmiechnęła się i poszła do kuchni. Okazało się, że Ignaczak usmażył naleśniki. Podgrzała je i zaczęła jeść. Naprawdę były pyszne. Pozmywała i poszła się przebrać.
        Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, więc zabrała się za sprzątanie. Widać było, że w tym domu brakuje kobiecej ręki.
         Punktualnie o 14 wrócił Krzysiek. Gdy zobaczył co dziewczyna robi od razu podszedł do niej i zabrał jej ścierkę.
-Nie musisz tu sprzątać.
-Muszę. Oddaj.
         Zaczęli się przepychać i śmiać. W końcu złapała ścierkę, ale Ignaczak przy ponownej próbie odebrania jej przewrócił dziewczynę na kanapę i wylądował na niej.
-No dobra. Mogę nie sprzątać, ale chodźmy się przejść. Mam dość siedzenia w domu- powiedziała.
           Pomógł jej wstać. Ubrali się i wyszli trzymając się za ręce. Krzysiek prowadził. Spacerowali po parku, gdy parę osób podbiegło i poprosiło go o autografy.
         Spojrzał na nią przepraszająco. Uśmiechnęła się tylko i pokazała, że będzie czekać na ławce. Rozglądała się dookoła. W pewnym momencie ktoś ktoś zasłonił jej oczy.
-Krzysiek- zaśmiała się.
-To nie Krzysiek- usłyszała znajomy głos i zerwała się.
-Czego ode mnie chcesz?- warknęła.
-Chcę do ciebie wrócić. Zerwałem zaręczyny.
-Nikola- Ignaczak objął ją ramieniem- Kto to jest?

No dobrze jest kolejny. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ;) Komentujcie to bardzo motywuje :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział VI

        Czuła ciepło jego ust, szybko bijące serce. Zatopiła się w jego wargach i zupełnie przestała myśleć. Najważniejsze było, by być blisko Krzyśka.
         Gładził ją po plecach co powodowało, że przez jej ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Czuła, że mogłoby to trwać w nieskończoność i byłaby najszczęśliwsza na świcie, gdyby tak się stało.
         W końcu odsunęła się od Krzyśka i spojrzała w jego roześmiane oczy. Był szczęśliwy tak samo jak ona. Oparła swoje czoło o jego i przymknęła powieki. Chwilę tak siedzieli, aż w końcu poczuła, że Ignaczak się wierci.
-Już schodzę ci z kolan. Wiem, że jestem ciężka.
         Próbowała się wyswobodzić, ale nie pozwolił jej wstać. Spojrzała na niego. Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się.
-Jesteś lekka jak piórko tylko telefon mi dzwoni.
        Faktycznie wyciągnął komórkę i odebrał. Nie przysłuchiwała się rozmowie tylko rozglądała się po pokoju. Był dość spory. Ściany były w kolorze czerwonym, a meble białym. Podobało jej się tu.
-Nikola- gdy usłyszała swoje imię wypowiedziane przez niego przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele- Za chwilę wpadnie tu stado wielkoludów.
-Słucham?- nie rozumiała.
-Koledzy z drużyny postanowili wpaść do mnie- nie był zadowolony- Nie planowałem tego. Naprawdę.
-Nie ma sprawy. Posiedzę sobie w pokoju.
-O nie. Skoro już trafiła się okazja chcę cię im przedstawić. Przygotuj się, a ja lecę do sklepu po coś do picia- uśmiechnął się.
         Zeszła mu z kolan. Gdy wyszedł zaczęła przeszukiwać walizkę. Znalazła swoją ulubioną sukienkę i szybko się w nią przebrała. Poprawiła makijaż i była gotowa. Wtedy wrócił Krzysiek. Weszła do kuchni i stanęła obok niego.
-Ślicznie wyglądasz- mrugnął do niej.
          Zadzwonił dzwonek. Ignaczak poszedł otworzyć, a ona rozpakowała resztę zakupów. Chwilę zeszło zanim znalazła właściwe miejsca na wszystko.
-Chodź- podskoczyła, bo Igła ją zaskoczył- Musisz poznać wszystkich.
        Wyciągnął do niej rękę, a ona ją chwyciła. W salonie panował chaos. Mimo że mężczyźni dopiero przyszli już zdążyli zrzucić poduszki na podłogę z kanapy i wywrócić lampę, którą teraz jeden z nich poprawiał.
-Chłopaki- powiedział dość głośno Ignaczak i wszyscy spojrzeli na niego- Chciałbym wam przedstawić Nikolę.
          Czuła na sobie ich spojrzenia. Każdy przyglądał mi się dokładnie. Większość zatrzymała wzrok się na ich splecionych dłoniach.
-No Krzysiu widzę, że postanowiłeś się ustatkować- zaśmiał się jeden z nich, a ona czuła jak na jej policzki wkradają się rumieńce.

           Chłopaki byli zaskoczeni widokiem Nikoli. Nie chciał na razie im jej przedstawiać, ale skoro już tak wyszło to chciał dobitnie pokazać, że ona jest jego.
            Weszli trzymając się za ręce. Grzecznie powiedział jak jego towarzyszka ma na imię i czekał na reakcję kolegów z klubu. Widział, że spoglądali na ich dłonie i czuł satysfakcję.
-No Krzysiu widzę, że postanowiłeś się ustatkować- zaśmiał się Konar.
           Spojrzał na dziewczynę i zobaczył jak się zarumieniła. Uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do kolegów.
-Kiedyś trzeba- powiedział zadowolony.
            Pociągnął Ostrowską za sobą. Ponieważ było tylko jedno miejsce usiadł i wziął ją na kolana. Widział, że jest zawstydzona, ale tak słodko przy tym wyglądała, że poczuł motyle w brzuchu.
            Resoviacy bawili się w najlepsze demolując mu dom, jedząc, pijąc i przepychając się. Patrzył na to z boku. Zwykle to on zaczynał taką zabawę, ale teraz miał coś ważniejszego, a raczej kogoś.
-Przepraszam za nich. Zachowują się jak małe dzieci- szepnął.
-Pewnie gdyby nie ja to robiłbyś to samo- spojrzała na niego podejrzliwie.
          Zaśmiał się tylko. Dość szybko go rozszyfrowała, ale nie przeszkadzało mu to. Chciał, żeby wiedziała o nim wszystko i chciał wszystko wiedzieć o niej, by jak najszybciej móc przedstawiać ją jako swoją dziewczynę.
           Koło nich usadowił się Konarski. Uśmiechał się do dziewczyny i podał jej rękę. Uścisnęła ją uśmiechając się lekko.
-Dawid.
-Nikola.
-To już wiem czemu Igła tak szybko uciekał z treningów. Śpieszyło mu się do domu.
           Widział jak marszczy brwi. Był zły na Konara, że zaczynał tę rozmowę, ale skoro się ona zaczęła to trzeba było ją skończyć.
-Nie śpieszyłem się do domu- zaczął.
-A tu mi jedzie czołg- zaśmiał się atakujący.
-Nikola wyszła dziś ze szpitala- Dawid zrobił wielkie oczy- Ona … spadła z mostu. Widziałem to i wezwałem karetkę, a potem ją odwiedzałem.
-Uratował mi życie- szepnęła.
     Widział jak Konarski trawi tą wiadomość. Nie rozumiał co w tym takiego trudnego do zrozumienia. W końcu Dawid wstał.
-Ej chłopaki!- krzyknął, a oni spojrzeli na niego- Chciałem wznieść toast- podniósł do ręki szklankę z sokiem i zaśmiał się- Za naszego bohatera, który uratował dziewczynę od śmierci. Krzysiek jestem z ciebie dumny.
          Myślał, że go zamorduję. Wszyscy zaczęli bić brawo i pytać się co właściwie zrobił. Nikola była zmieszana tą sytuacją w końcu próbowała popełnić samobójstwo. Widział, że była mu wdzięczna, że pominął ten fakt.
          Zeszła mu z kolan i gdzieś zniknęła, a w tym czasie koledzy zasiedli obok niego i poprosili, żeby wszystko opowiedział. Niechętnie zabrał się za to. Słuchali go uważnie i nie przerywali co było dziwne jak na nich. W końcu skończył. Pogratulowali mu i wrócili do zabawy.
         Wstał i poszedł poszukać Nikoli. W łazience nikogo nie było, więc wszedł do jej pokoju. Siedziała na łóżku. Usiadł obok niej.
-Przepraszam- szepnął.
-Nie masz za co. To ja raczej powinnam ci podziękować. Dziękuję- spojrzała na niego- Dziękuję, że nie powiedziałeś im, że chciałam się zabić.
-Nie ma sprawy.
       Wtuliła się w niego, a on objął ją. Nie obchodziło go co się dzieje w dalszej części domu. Ważne było, że może siedzieć tu z nią.
-Wracamy?- spytała.
      Kiwnął głową i wziął ją za rękę. Zdziwił się, ze nie słyszy żadnych odgłosów zabawy. Było to bardzo podejrzane. Weszli do salonu i zobaczyli chłopaków siedzących w kółku. Dwóch z nich było bez koszuli.
-Co wy robicie?- spytał.
-Gramy w butelkę na fanty. Przyłączycie się?- spytał Fabian.
-Jasne- usiadło obok nich i spojrzał na dziewczynę, która zajęła miejsce na kanapie- Albo wiesz co ja sobie dziś odpuszczę- powiedział i zasiadł obok Ostrowskiej.
       Wszyscy Resoviacy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i kiwnęli głowami. Spojrzeli na niego i powiedzieli chórem:
-Pantoflarz! 

No dobrze jest kolejny. Mam nadzieję, że wam się podoba, bo ja nie jestem z niego do końca zadowolona. Proszę komentujcie to na prawdę motywuje :) 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział V

                Patrzył na jej zszokowaną minę. Wiedział, że nie powinien tego mówić. Po prostu był szczery.
                Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, a teraz … Sam to przeżył. Musiał to przyznać. Wpadł po uszy. Mógłby patrzeć w jej oczy godzinami, jej dotyk sprawiał, że płonął, jej ból sprawiał, że sam cierpiał, a śmiech, że sam się śmiał.
             Cisza ciągnęła się w nieskończoność. Czekał na jakąś jej reakcję, na uśmiech. Uznał w końcu, że sam musi się odezwać.
-Przepraszam- szepnął- Nie powinienem tego mówić.
-Nie- odezwała się- Dobrze, że to powiedziałeś. Każdy powinien mówić to co myśli. Tylko czy ty naprawdę tak sądzisz? Tylu ludzi mnie już okłamywało. Chcę znać prawdę.
                Nie wiedział co robić. Wyznać jej co czuł? Czy nie wystraszy jej tym? W końcu prawie się nie znali. Co jeśli zacznie mówić, że to niemożliwe, że mu nie uwierzy? Chciała prawdy, więc musiał jej ją dać.
-Tak. To prawda. Nie chcę cię wystraszyć, ale skoro mam ci wyznać prawdę to mówię. Nikola ja cię kocham. Gdy tylko cię zobaczyłem wiedziałem, że muszę za tobą iść, że nie możesz zniknąć z mojego życia.

              Nie wiedziała co ma powiedzieć. Też coś czuła do Krzyśka. Nie umiała wcześniej tego nazwać. Teraz gdy Ignaczak powiedział, że ją kocha wiedziała, że odwzajemnia to uczucie. Bała się jednak tego.
               Nie powiedziała Igle wszystkiego o swoim życiu. Ostatnio straciła coś więcej niż pracę. Jej szef był zarazem jej ukochanym. Nie powiedział jej jednak, że ma narzeczoną. Gdy się o tym dowiedziała i go zostawiła zwolnił ją.
           Bała się zaufać Krzyśkowi. Czuła, że był z nią szczery, ale było za wcześnie by mogła się zaangażować. Za mało o nim wiedziała.
           Gdy była w śpiączce opowiadał jej o sobie. Mówił, że zajmuje się sportem, że pochodzi z Wałbrzycha. Opowiadał jej swoje dzieciństwo. Jednak nadal było to dla niej za mało. Musieli się lepiej poznać.
-Krzysiek ja nie mogę z tobą być- ledwo to powiedziała zobaczyła jak jego twarz traci swój blask- Na razie- dodała szybko- Muszę lepiej cię poznać. Nie chcę drugi raz się na kimś zawieść- widziała, że mu ulżyło i uśmiechnął się lekko.
-Poczekam ile będzie trzeba. Zamieszkamy razem i się poznamy.
                Widziała, że poprawił mu się humor. Gładził wierzch je dłoni. Jego dotyk sprawiał, że czuła motyle w brzuchu.
               Nigdy się tak nie zachowywała. Zakochiwanie się zajmowało jej dużo czasu, a teraz? Ledwo znała Ignaczaka, a chciała, żeby mocno ją przytulił i już nie wypuszczał z objęć.
               Po chwili przyszedł lekarz. Powiedziała mu, że ma ją kto odebrać. Skinął tylko głową i wyszedł.
            Następne trzy dni spędzała tak samo. Budziła się, jadła śniadanie swoją drogą ohydne jak to w szpitalu, lekarze przychodzili na obchód, czekała z niecierpliwością na przyjście Krzyśka, gdy w końcu przyszedł gadali i śmiali się w nieskończoność z przerwą na obiad, kolacja, wieczorny obchód i sen.
             W końcu nadszedł dzień jej wypisu. Przebrała się już w normalne ciuchy i czekała na lekarza. Gdy przyszedł zbadał ją ostatni raz i dał upragnioną kartkę. Wszystko miała spakowane. Pozostało jej wypatrywać Ignaczaka.
-Cześć- Krzysiek wszedł do sali z wielkim bukietem róż- To dla ciebie- podał jej kwiaty.
-Nie musiałeś.
-Musiałem- powiedział stanowczo, wziął jej torbę i podał jej ramię.
              Uśmiechnęła się lekko i wzięła go pod rękę. Na parkingu otworzył jej drzwi i wrzucił torbę na tylne siedzenie. Zajął miejsce kierowcy.
-Musimy jechać po twoje rzeczy.
-A no jasne- uśmiechnęła się i podała mu adres.

           Nie mógł uwierzyć, że dziś Nikola z nim zamieszka. Na treningu co chwilę spoglądał na zegarek. Czas strasznie mu się dłużył. Chciał już pojechać do szpitala i zobaczyć ją, wziąć do siebie.
          Gdy wszedł do sali była już gotowa. Po drodze kupił bukiet kwiatów, który jej wręczył. Uśmiechnęła się, wzięła go pod rękę i razem wyszli.
             Pojechali do jej mieszkania po rzeczy. Pomagał Nikoli wszystko pakować. Gdy zniósł ostatnią walizkę i wrócił po dziewczynę siedziała w kącie pokoju. Usiadł obok niej.
-Co jest?- spytał.
-Znów nic nie mam- szepnęła- Wracam do początku.
-Masz mnie- powiedział- Pomogę ci ze wszystkim.
-Dziękuję- uśmiechnęła się lekko.
            Pomógł jej wstać, bo sama z gipsem na nodze by sobie nie poradziła. Zeszli na parking i wsiedli do auta.
          Po piętnastu minutach byli w jego domu. Wziął walizki i pokazał pokój Ostrowskiej. Rozglądnęła się i przysiadła na łóżku. Spojrzała na niego i poklepała miejsce obok siebie.
              Usiadł obok niej. Czuł jej bliskość. Tak bardzo chciał ją dotknąć. Choć przez chwilę poczuć ciepło jej rąk, jej ust.
            Przymknął powieki próbując sobie to wyobrazić. Jej dłoń na policzku, przyjemne mrowienie pod nią. Wszystko to było bardzo rzeczywiste. Podniósł swoją rękę, by położyć ją na policzku i natrafił na palce dziewczyny.
            Otworzył oczy. Twarz Nikoli była kilkanaście centymetrów od jego. Patrzyła mu w oczy. Poczuł motyle w brzuchu.
              Nie mógł oprzeć się pokusie i pogłaskał ją po policzku. Przymknęła powieki. Uśmiechnął się na ten widok. Zbliżył się do niej. Też się do niego przysunęła. Znów miała otworzone oczy. Patrzyła na jego usta. Przygryzła wargę. Widział, że walczy ze sobą. Nie chciał jej do niczego zmuszać, dlatego czekał na jej decyzję.
          Zbliżyła się jeszcze bardziej. Wiedział już, że pokusa wygrała i cieszył się w duchu jak małe dziecko.
          Przymknęła oczy i złożyła pocałunek na jego ustach. Nie umiał opisać co czuł. Było to wiele odczuć naraz. Ciepło rozchodzące się po ciele, szczęście, euforia, miłość. Nie sposób wszystkich wymienić.
           Wpił się w jej usta i wplątał rękę we włosy. Chciał zapamiętać tę chwilę. Chwilę, gdy pierwszy raz się pocałowali. Wiedział, że będzie ją wspominał już zawsze.
           Przylgnęła mocniej do niego. Wsunęła dłonie w jego włosy i starała się przyciągnąć go bardziej do siebie. Uległ temu. Posadził ją sobie na kolanach, by mieć ją jeszcze bliżej. 

Jak pewnie widzicie akcja się rozkręca. Proszę komentujcie, chcę wiedzieć co myślicie poza tym to bardzo motywuje ;) 

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział IV

            Nikola. Wiedział, że będzie miała piękne imię. Pasowało jej. Przyglądał się i podziwił ją. Mimo że była blada i obolała, była piękna. Jej oczy prześliznęły się po całym jego ciele zatrzymując się na twarzy.
          Chciał wiedzieć o niej wszystko. Zadać pytania, które chodziły mu po głowie odkąd ją zobaczył. Nie wiedział tylko czy ma na tyle sił, żeby na wszystkie odpowiedzieć. Musiał spróbować. Zanim zdążył się odezwać ona zaczęła mówić.
-Uratowałeś mi życie- powiedziała cicho- A tak bardzo chciałam umrzeć.
          Serce mu stanęło. Czy znienawidzi go za to, że pokrzyżował jej plany? Ale jak do cholery jasnej mógł pozwolić jej odejść?
-Dla ciebie żyje- dodała po chwili.
         Zamurowało go. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma powiedzieć. Wyczuła to i ciągnęła dalej.
-Byłam już w drodze na tamten świat, ale zawróciłam, bo zobaczyłam ciebie. Nie sądziłam, że jesteś smutny z mojego powodu. Gdy się zorientowałam wiedziałam, że nie mogę stąd odejść.
           Był szczęśliwy. Nigdy nie czuł takiego szczęścia. Dla niego walczyła chociaż nawet go nie znała. Musiał w końcu coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia co. Przy niej tracił głowę.
-Masz kogoś?
          Zaraz po wypowiedzeniu tych słów strzelił sobie w myślach w łeb. Dopiero co się wybudziła, a on już strzela takimi pytaniami. Miał szczęście. Uśmiechnęła się tylko lekko.
-Nie mam nikogo- nadal miała słaby głos.
-Nie można nie mieć nikogo, ktoś zawsze musi być.
-No to u mnie nikogo nie ma.
         Wyczuł, że nie chciała o tym rozmawiać. Uznał, że nie będzie naciskał. Nie chciał na początek już zrobić złego wrażenia. Mnóstwo pytań chodziło mu po głowie, ale żadne nie wydawało się stosowne do sytuacji.
-Czemu to zrobiłaś?- spytał w końcu.
        Było to pytanie numer jeden na jego liście. Widział jak po jej policzku spływa łza. Starł słoną ciecz. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
-Nie miałam po co żyć. Tego dnia straciłam pracę. Rodziny nie mam, wychowałam się w domu dziecka. Robiłam wszystko by się wybić, ale się nie udało. Będąc w sierocińcu obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będą słaba, że nie będą tą gorszą, bo nie mam rodziców. Gdy mi się to nie udało czułam, że przegrałam swoje życie. Po prostu nie widziałam dla siebie miejsca.
-A teraz?- dopytywał.
-Teraz to sama nie wiem. Dzięki tobie wciąż żyję. Skoro dostałam drugą szansę to chyba muszę ją wykorzystać. Tylko nie mam pojęcia od czego zacząć. Pieniędzy nie mam, będę musiała wyprowadzić się z mieszkania- wyliczała.
-Zamieszkasz u mnie.
       Powiedział zanim pomyślał. Gdy zobaczył jej wyraz twarzy kolejny raz strzelił sobie w łeb. Pewnie skutecznie ją przestraszył.

            Była w szoku. Zamieszkać z Krzyśkiem? Jakaś jej część krzyczała, żeby się zgodzić. Druga zaś była przerażona. W końcu praktycznie się nie znali. Ignaczak patrzył na nią. W końcu nie wytrzymał i się odezwał.
-Przepraszam. Pewnie nie masz ochoty mieszkać ze mną. Prawie się nie znamy- zaczął szybko mówić.
-Nie o to chodzi- szybko zaprzeczyła- Po prostu głupio mi będzie. Nie mogę siedzieć ci na głowie- wybrnęła jakoś- Muszę znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Może wezmę kredyt- zaczęła się zastanawiać- Przecież bezrobotnej nikt nie udzieli kredytu- pomyślała po chwili- Nie martw się. Coś wymyślę.
-A do tego czasu mieszkasz u mnie- powiedział stanowczo- I bez dyskusji- dodał, gdy zobaczył, że chce odmówić.
          Dziwnie się czuła. Chciała z nim zamieszkać i to bardzo. Ciągnęło ją do niego, ale mimo to nie umiała sobie tego wyobrazić. On i ona pod jednym dachem. Sami. Poczuła jak policzki jej płonął.
          Wtedy do sali weszli lekarze i wyprosili Krzyśka. Zaczęli ją badać, mówili o jej obrażeniach. Niewiele przedostawało się do jej świadomości. W głowie huczała jej propozycja Ignaczaka.
-Pani Nikolo- zwrócił się do niej doktor- Za trzy, góra cztery dni wypiszemy panią ze szpitala, ale będzie musiał ktoś po panią przyjechać. Jest taka możliwość?- spytał.
-Nie wiem- szepnęła- Powiem panu później.
-Dobrze. To my idziemy na dalszy obchód.
           Musiał ktoś ją stąd zabrać. Do głowy od razu przyszedł jej Krzysiek. Po chwili wszedł do sali i usiadł obok łóżka. Wziął ją za rękę.
-Wypisują mnie za kilka dni.
-To świetnie- uśmiechnął się- Czemu się nie cieszysz?- spytał.
-Bo musi mnie ktoś odebrać, a nie mam nikogo kogo mogłabym o to prosić.
-Ja cię odbiorę- powiedział od razu.
           Wiedziała, że sam to zaproponuje. Cieszyła się, że ma kogoś kogo obchodzi jej los. Zastanawiała się tylko ile to potrwa. Póki nie wyzdrowieje? Może trochę dłużej? A potem? Jak każdy kto pojawiał się w jej życiu zniknie? Nawet sobie tego nie wyobrażała.
           Chciała mieć w końcu kogoś kto będzie tylko jej. Kogoś kto zostanie i nigdy nie odejdzie. Chciała by tym kimś był Ignaczak.
-Dziękuję- powiedziała tylko.
            Przyglądał jej się bacznie. Czuła się przez to niezręcznie. Wyczuwał o czym myślała? W końcu wstał z krzesła i usiadł na jej łóżku.
-Powiedz co cię gryzie. Widzę, że coś jest nie tak.
-Czemu mi pomagasz? Jak długo będziesz obok?
            Widziała, że zaskoczyła go tym pytaniem. Siebie zresztą też. Nie sądziła, że zdobędzie się na odwagę i o to zapyta.
-Tyle ile mi pozwolisz- powiedział lekko uśmiechnięty.
-Uważaj, bo mogę cię już nigdy nie oddać nikomu- zaśmiała się.
-Może na to liczę- powiedział całkiem poważnie i spojrzał jej w oczy. 

No to mamy kolejny. Rozdział dłuższy tak jak chcieliście. Już przy takiej długości raczej zostanę. Proszę komentujcie. Jestem bardzo ciekawa waszej opinii.