niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział XXXVI

Wbiegł do domu i rozejrzał się. Zauważył brudny kubek w zlewie – oznakę, że ktoś tu był. Pełny nadziei pognał na piętro. Niestety nikogo tam nie zastał.
-Cholera!- uderzył we framugę drzwi.
-Co się stało?- Kinga dopiero dołączyła do niego.
-Byli tu! Spóźniliśmy się!
-Patrz- podała mu kartkę- Znalazłam to na stole.
Prawie wyrwał dziewczynie kartkę. Spodziewał się listu od brata, w który dowie się, że Nikola go wybrała jednak przeliczył się.

Drogi Krzysiu!

Wiem, że pewnie bardzo cię tym zranię, ale nie umiem już tak dłużej. Ciągle jeździsz na zgrupowania lub różne mecze np. do stolicy. Nie chce dla mojego dziecka takiego życia. Chcę, żeby miało ojca przez cały czas.
Marcin mnie rozumie i obiecał, że zawsze będzie obok, choćby nie wiem, co się działo nie zostawi mnie. Chcemy stworzyć pełną, kochającą się rodzinę. Proszę, żebyś nas nie szukał. Daj nam szansę na szczęście.
Nikola

Nie umiał uwierzyć w to co czytał. To nie mogła być prawda. Gdyby coś podobnego napisał jego brat nie uwierzyłby w to, ale to było pismo Nikoli. To ona to napisała. Nawet nie zauważył jak po jego policzkach poleciały łzy.
Kolejna kobieta zostawiła go dla jego brata. Zgiął kartkę w ręce i wybiegł z domu. Wsiadł do auta i odpalił silnik. Miejsce obok zajęła Kinga.
-Co tam jest napisane?- spytała.
-To nie twój interes- warknął.
Więcej dziewczyna się nie odzywała. Odwiózł ją do mieszkania, a potem sam wrócił do domu. Rzucił się na kanapę i nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.
To wszystko co się wokół niego działo przytłaczało go. Kolejna kobieta go zostawiła dla jego brata. Wyjął z kieszeni list od Nikoli i rzucił przez cały salon. Jedyne czego teraz tylko chciał to zapomnieć.
Wstał i udał się do kuchni. Wyjął z lodówki puszkę piwa i wypił całe. Drugie wziął do salonu. Wypił pół zawartości i odstawił na stolik. Wiedział, że jeśli się upije to jutro na treningu nie będzie w stanie ćwiczyć, ale go to nie obchodziło. Teraz już nic go nie obchodziło po tym jak stracił najważniejszą kobietę w jego życiu.
Zamachnął się i uderzył w puszkę, która przeleciała przez pół pokoju. To było dla niego za mało. Musiał jakoś odreagować po tym wszystkim. Wtedy usłyszał dzwonek do drzwi. Niechętnie poszedł otworzyć.
-Czego tu chcesz?- spytał atakującego.
-Pogadać i ci pomóc- bez pytania wszedł do środka.
-Chcesz mi pomóc? To powiedz mi czemu każda kobieta musi mnie zostawić dla mojego brata? No mów, nie krępuj się.
-Co ty pieprzysz?- Dawid popatrzył na niego jak na idiotę.
-To sama prawda! Najpierw Kinga, teraz Nikola. Co on w sobie kurwa ma ja się pytam?!- wydarł się na cały dom.
-Przestań krzyczeć tylko powiedz co się stało!
-Zostawiła mnie dla niego! A ja głupi myślałem, że jest inna, że znalazłem kobietę swojego życia. Jakim ja byłem kretynem.
Usiadł na kanapie i pokręcił głową. Konarski zajął miejsce obok niego. Czuł na sobie wzrok atakującego, ale nawet na niego nie spojrzał. Chciał być teraz sam i miał nadzieję, że Dawid szybko sobie pójdzie.
-Nie wierzę w to co mówisz- odezwał się atakujący- Nie wierzę, że Nikola by ci to zrobiła. Kocha cię, jest z tobą w ciąży … -przerwał mu.
-Jak widać nie kocha mnie! Zostawiła mi tylko cholerny liścik w którym napisała, że chce mieć dobrego ojca dla swojego dziecka i że niby jest nim Marcin- prychnął- Jakim cudem?! Jakim cudem on ją tak omotał?!
-Nadal nie umiem uwierzyć w to co mówisz.
-Nie?! To poczytaj sobie! Gdzieś tu jest list od niej.
Oparł się, a Dawid wstał i zaczął szukać kartki. Patrzył jak atakujący rozgląda się po całym salonie. Gdy napotkał puszkę piwa skarcił go wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robił. Zostawiła go ukochana, miał prawo topić smutki z alkoholu. Jak tylko Konarski opuści jego dom miał zamiar iść do monopolowego i kupić jakąś flaszkę.
-Mam- oznajmił w końcu atakujący.
-To czytaj. Może w końcu przestaniesz tak ślepo wierzyć w Nikole.
Konar tylko westchnął i rozłożył zgiętą kartkę. Obserwował Dawida jak czytał uważnie każde zdanie. Atakujące popstrzył na niego, potem znów na kartkę i znów na niego. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Jakim ty jesteś idiotą!- wydarł się.
-Ja?!- zdziwił się- Chyba oni! Mój rodzony brat mnie nienawidzi za nic i stara się mi zabrać to co jest dla mnie najważniejsze i mu się to udaje! Kobieta, z którą chciałem spędzić resztę życia, która oczekuje mojego dziecka zostawiła mnie dla brata! Zastanów się kogo tu nazywasz idiotą!
-Ciebie! Naprawdę tego nie zauważyłeś?!
-Czego niby?!- nie rozumiał.
-Prawdziwej wiadomości od Nikoli!
-Niby jakiej- prychnął.
-Te wyrazy- Konarski usiadł obok niego, wyprostował kartkę i położył na stoliku- Tutak, tutaj i tutaj- pokazywał palcem- Są napisane inaczej.
-I co z tego?- nadal nie rozumiał.
-To z tego kretynie, że w tym liście, który pewnie napisała, bo Marcin jej kazał zawarła wiadomość dla ciebie! Wyróżniają się wyrazy: do stolicy, chcę, żebyś, szukał i zdanie: Daj nam szansę na szczęście. Na serio nie rozumiesz?!
W tym momencie poczuł przypływ siły i nadziei. Dawid miał rację. Nikola chciała, żeby jej szukał i nawet udało jej się w liście napisać gdzie ma jej szukać. Stolica. Warszawa. To tam Marcin ją zabrał.
Nie mógł sobie wybaczyć, że był tak głupi i uwierzył w ten list. Zwątpił w Nikole, a nie miał prawa. Powinien cały czas jej ufać, wierzyć w jej wierność i miłość. Odnajdzie ją. Bez względu na wszystko odnajdzie ją i będą razem.
-Jadę do Warszawy- zakomunikował.
-Jadę z tobą- powiedział Dawid.
-Nie. Muszę to sam załatwić.
-Nie pozwolę ci, bo jeszcze zrobisz coś głupiego.
-Co niby?
-A co zrobisz jak spotkasz Marcina?- prychnął.
-Zabiję jak psa!

-Właśnie o tym mówię.

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Od dłuższego czasu nie mam weny na żadne opowiadanie, ale nareszcie coś ruszyło i mam nadzieję, że więcej nie zrobię już takiej przerwy. Mam nadzieję, że nadal czytacie to opowiadanie. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ