czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział XXIV

           Starała się połapać we wszystkich papierach. Miała już pierwsze zadania do wykonania. Przeglądała segregatory i wyjmowała potrzebne dokumenty. Przy okazji segregowała je tak, żeby móc znaleźć później łatwo potrzebne informacje.
             Dzięki pracy zapominała choć na chwilę o niedawnych zdarzeniach, nie myślała o nich tylko skupiała się na swoich obowiązkach. Była to miła odmiana. Wklepywała kolejne informacje do komputera gdy usłyszała pukanie.
-Proszę- powiedziała nawet nie spoglądając na drzwi.
-Nikola- od razu rozpoznała głos Krzyśka i podniosła wzrok- Długo jeszcze będziesz tu siedzieć?- spytał.
-Jeszcze trochę mi zostało- westchnęła.
-To poczekam- powiedział i chciał wyjść.
-Nie. Jesteś zmęczony po treningu. Jedź do domu, odpocznij. Ja przyjadę jak skończę- starała się go przekonać.
-Zaczekam- odpowiedział tylko i wyszedł.
           Oparła się o krzesło i przymknęła oczy. Wiedziała, że Krzysiek się o nią troszczy, ale czuła, że go bardzo rani swoim zachowaniem. Nie umiała jednak inaczej. Cały czas myślała o Marku i bała się zbliżyć teraz do innego mężczyzny. W głowie nadal miała gwałt. Chciała zapomnieć i żyć z Ignaczakiem tak jak wcześniej, chciała znów móc się uśmiechać, nie przejmować niczym. Chciała znów być szczęśliwa.
           Dokończyła pracę i zaczęła się zbierać. Gdy wyszła z gabinetu zobaczyła libero siedzącego na krześle. Na jej widok wstał. Podszedł, a następnie wziął ją za rękę. Spojrzała na ich splecione dłonie, a potem na niego.
-Jedziemy?- spytał.
-Tak- kiwnęła lekko głową.
             Wyszli przed halę. Ignaczak otworzył jej drzwi, a potem, a potem zajął miejsce kierowcy. Cały czas patrzyła w okno. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Krzysiek nie jedzie w kierunku mieszkania.
-Gdzie mnie wieziesz?- w końcu na niego spojrzała.
-Zobaczysz- uśmiechnął się tajemniczo.
-Igła proszę … Naprawdę jestem zmęczona.
-Nie pożałujesz- powiedział tylko.
             Rozglądała się i starała domyślić gdzie siatkarz ją zabiera. Okolica jednak nie wyglądała ani trochę znajomo. Opuścili miasto i jechali dalej. Po 10 minutach w końcu się zatrzymali. Krzysiek otworzył jej drzwi.
-Jesteśmy na miejscu.
          Wyszła z auta i rozglądnęła się. Byli na dużej polanie, na środku był mały staw. Zachód słońca sprawiał, że to miejsce wyglądało niesamowicie. Siatkarz wyjął z bagażnika koszyk piknikowy i rozłożył koc na ziemi. Przysiadła na nim.
-Sam to zaplanowałeś?- spytała.
-Tak. Mam nadzieję, że ci się podoba.
-Jest cudownie.
               Pierwszy raz od dawna uśmiechnęła się. Na twarzy Krzyśka też pojawił się uśmiech. Przysunął się do niej i przytulił ją. Wtuliła się w jego silne ramiona i zapomniała o całym świecie. Liczyło się tylko to co teraz.
-Kocham cię- szepnęła.
-Nikola … - odsunął ją lekko od niej- Ja też cię kocham- pocałował ją.
            Zarzuciła mu ręce na szyję, a on pogłębił pocałunek. Położyła się, a on leżał na niej. Czuła jego błądzące ręce na całym ciele. Wsunął dłoń pod jej bluzkę i pociągnął do góry. Nie pozostała mu dłużna i został bez koszulki.
               Wtedy przed oczami stanęła jej twarz Marka. Wszystko wróciło. Każdy moment, każdy szczegół. Czuła jego oddech na szyi.
-Zostaw mnie! Pomocy!- krzyknęła.

             Zorganizował kolację przy na polanie przy zachodzi słońca. Miał nadzieję, że dzięki temu Nikola zapomni o ostatnich wydarzeniach. Chciał porozmawiać z nią o badaniach, zapytać czemu nie powiedziała mu, że może być w ciąży.
             Wszystko potoczyło się tak jak zaplanował. W końcu zobaczył uśmiech na twarzy Ostrowskiej, a to było dla niego najważniejsze. Gdy leżał na niej i całował ją czuł, że odzyskał dawną dziewczynę. Nagle zesztywniała.
-Zostaw mnie! Pomocy!- krzyczała i odpychała go.
-Kochanie spokojnie- zszedł z niej i starał się uspokoić ją- To ja. Nie krzycz.
-Krzysiek ja nie mogę- powiedziała tylko zalana łzami, wstała i zaczęła biec w las.
-Nikola!
              Zerwał się i pobiegł za nią. Dość szybko ją dogonił i przytulił do siebie. Długo płakała, a on gładził ją po włosach. Nie rozumiał co się stało. Co zrobił źle? Czemu tak zareagowała? Chciał się dowiedzieć.
-Chodź- pociągnął ją z powrotem na polanę- Pewnie ci zimno.
               Kiwnęła głową. Nadal stała bez bluzki tak samo jak on. Ubrali się, a on pozbierał wszystko i schował do samochodu. Nikola stała z założonymi rękami i patrzyła na zachodzące słońce. Podszedł i objął ją.
-Przepraszam- szepnęła.
-Co się stało? Co zrobiłem źle?
-Ty nic. To wszystko moja wina. Ja po prostu … - głos jej się łamał- Nie umiem. Jeszcze nie teraz. Gdy mnie całowałeś wszystko wróciło- znów zaczęła płakać.
-Spokojnie- starł łzy z jej policzków- Jestem przy tobie.
             Gdy dziewczyna się uspokoiła wsiedli do samochodu i udali się do domu. Nie miał pojęcia jak pomóc Ostrowskiej. Zrobił by wszystko, żeby znów była taka jak kiedyś. Zerkał na nią co chwilę. W końcu zajechali pod dom.
-To może ja zrobię jakąś kolację skoro tamta nie wyszła- zaproponował i nie czekając na odpowiedź udał się do kuchni.
         Gdy zabrał się za gotowanie usłyszał szum wody. Zastanawiał się jak Nikola to wszystko przeżywa. W samochodzie miał wrażenie, że zastanawia się nad wieloma rzeczami. Miał nadzieję, że wyjaśni mu o co chodziło.
             Przygotował stół i czekał aż dziewczyna skończy się kąpać. W końcu pojawiła się. Odsunął jej krzesło, ale nie usiadła tylko pociągnęła go na kanapę. Czuł, że szykuje się długa rozmowa, niekoniecznie łatwa.
-Krzysiek ja muszę ci coś powiedzieć- zaczęła.
-Już wcześniej chciałem cię spytać- przerwał jej- Czemu mi nie powiedziałaś, że możesz być w ciąży?- widział, że zaskoczył ją tym pytaniem.
-Bo nie byłam pewna. Najpierw chciałam wiedzieć, żeby nie robić ci nadziei, ale nie o tym chciałam rozmawiać.
-Domyśliłem się.
-To nie jest dla mnie łatwe. Dużo nad tym myślałam i teraz wiem, że to będzie najlepsze wyjście dla nas obojga.
             Czekał na ciąg dalszy i był pełen złych obaw. Jeszcze nigdy nie widział, żeby dziewczyna aż tak się denerwowała w czasie rozmowy.
-O co chodzi?
-Krzysiek ja nie umiem na razie być z tobą tak jakbym chciała- westchnęła- To nie jest dla mnie łatwe, ale może powinniśmy się rozstać.
           Nie wierzył, że to powiedziała. Czuł jakby ktoś zadał mu cios prosto w serce. To nie mogło dziać się naprawdę.
-Nikola o czym ty mówisz?!

Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale jak się okazało za mało czasu spędziłam na nauce. Dostałam szlaban na 2,5 tygodnia za 3 ze sprawdzianu z chemii, a dopiero minął około tydzień, więc rozdziały pojawią się na innych blogach za jakiś tydzień. Dziś mi się udało dopaść komputer, bo zostałam w domu i rodziców nie ma. Mam nadzieje, że rozumiecie. 
Proszę komentujcie to bardzo motywuje :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział XXIII

         Patrzyła wyczekująco na lekarza. Ani się nie uśmiechał, ani nie był smutny, więc nie mogła nic wyczytać z jego twarzy. W końcu wziął głęboki oddech i ku jej zdziwieniu zaczął zadawać jej pytania zamiast podać diagnozę.
-Miała pani ostatnio dużo stresu?
-Nie znaczy … może trochę.
-Wydarzyło się coś co bardzo panią zdenerwowało?
             Spuściła głowę, bo poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Pokiwała tylko lekko głową i starała się opanować co nie było proste.
-Przepraszam, nie chciałem doprowadzić pani do takiego stanu.
-Nie ma pan za co przepraszać. To co mi jest?- spytała.
-Miewa pani zawrotu głowy przez stres. Należy go ograniczyć do minimum, bo inaczej może być on groźny dla zdrowia.
-Rozumiem. Do widzenia.
              Podała rękę lekarzowi i opuściła gabinet. Na korytarzu czekał na nią Ignaczak. Gdy ją zobaczył od razu wstał, podszedł i przytulił ją mocno do siebie. Wtuliła się w niego. Razem udali się do wyjścia.
-Co powiedział lekarz?- spytał libero, gdy już siedzieli w samochodzie.
-To przez stres- odpowiedziała krótko.
            Gdy dotarli do mieszkania od razu poszła do sypialni i położyła się na łóżku. Czemu Marek jej to zrobił? Mówił, że ją kocha, a wyrządził jej największą krzywdę jaką tylko mógł. Bała się, że nic już nie będzie takie jak kiedyś. Wtedy do sypialni wszedł Krzysiek. Zamknęła oczy gdy tylko go usłyszała.
-Śpisz?- spytał.
             Nic nie odpowiedziała tylko czekała aż wyjdzie. Potrzebowała teraz samotności. Musiała sama sobie z tym poradzić. Poczuła jednak, że libero nie opuścił pokoju tylko usiadł obok niej na łóżku i położył jej dłoń na głowie.
-Damy radę- szepnął- Przejdziemy przez to razem- pocałował ją w czoło i wyszedł.
             Wzruszała ją troska Ignaczaka, ale nie umiała na razie pomóc mu w wyciąganiu jej z dołka. To co się zdarzyło było dla niej zbyt bolesne, by po prostu o tym zapomnieć. Wiedziała, że już na zawsze zostanie jej to w głowie. Miała tylko nadzieję, że jakoś uda jej się zepchnąć to na drugi plan, że będzie mogła żyć tak jak kiedyś.
           Wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła się i nasłuchiwała kto przyszedł. Pierwsze słowa wystarczyły by poznała tę osobę. Zerwała się z łóżka i pobiegła do niej. Od razu czuła, że będzie to bardzo nieprzyjemna rozmowa.
-Co ty tu robisz?- spytała Diany.
-Nikola proszę wysłuchaj mnie. Chciałam ci wyjaśnić … - nie dała jej dokończyć.
-Co wyjaśnić? Nie mamy o czym rozmawiać. Gdyby nie ty nic by się nie stało rozumiesz? To wszystko twoja wina!- nie wytrzymała.
-Rozumiem, że jesteś zła, ale daj mi dojść do słowa- złożyła błagalnie ręce.
-Nie!
-Jesteśmy siostrami- wyciągnęła ostatni argument.
-Nie- pokręciła tylko głową- Siostrze nie robi się takiego świństwa, nie rujnuje się jej życia. Czego ty oczekujesz? Że ci wybaczę po tym wszystkim?- po policzkach poleciały jej łzy- Nawet nie wiesz jak zawsze marzyła o rodzinie, a teraz okazuje się, że moja rodzona siostra jest zwykłą …
-Nikola!- Ignaczak, który przez cały czas stał i się tylko przysłuchiwał tej wymianie zdań w końcu się odezwał.
-Bronisz jej?!- nie wytrzymała.
-Nie, ale nie znasz powodów dla których to zrobiła.
-I nie muszę znać. Osoba, która robi takie świństwo rodzinie nie ma żadnego wytłumaczenia. Żałuję, że cię poznałam- powiedziała tylko i wróciła do sypialni.
             Nie obchodziło ją co czuła Diana, ani co myślał Krzysiek. Nie umiała jej wybaczyć. Mimo że zawsze pragnęła mieć rodzeństwo teraz wolałaby, żeby siostra nigdy nie pojawiła się w jej życiu.

           Domyślał się, że spotkanie Diany z Nikolą nie będzie należało do przyjemnych, ale nie spodziewał się, że dziewczyna aż tak źle przyjmie wizytę siostry. Myślał, że da jej się chociaż wytłumaczyć, ale mylił się.
-Przykro mi- powiedział gdy Nikola zniknęła za drzwiami sypialni.
-Rozumiem ją. Nie wiem jak zachowałabym się na jej miejscu, ale pewnie podobnie. To przeze mnie Marek jej to zrobił. Ma rację. Nie ma wytłumaczenia dla takiego zachowania się wobec własnej siostry.
                 Nie wiedział co ma powiedzieć. Patrzył cały czas na Dianę i myślał jak ma ją pocieszyć, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Chciał, żeby siostry się pogodziły, ale czuł, że to nie będzie łatwe zadanie.
-Daj jej czas- odezwał się w końcu- Ona musi sobie najpierw z tym wszystkim poradzić.
-Wiem. Mam tylko nadzieję, że nie straciłam jej na dobre. Chciałabym, żeby kiedyś mi to wybaczyła. To moja jedyna rodzina- westchnęła- Będę się zbierać. Lepiej, żeby Nikola mnie tu nie spotkała jak wyjdzie z pokoju. Cześć.
-Cześć- powiedział tylko i zamknął drzwi.
           Uznał, że musi zostawić Nikole samą na jakiś czas. Nie miał pomysłu jak wyciągnąć Ostrowską z dołka. Chciał znów zobaczyć usłyszeć jej śmiech, zobaczyć jak na jej twarzy gości uśmiech. Tylko jak to zrobić? Zaproszenie kolegów z drużyny przyniosło zupełnie odwrotny efekt od oczekiwanego.
                  Miał mało czasu. Już następnego dnia Ostrowska musiała odłożyć wszystko co się zdarzyło na bok i pójść pierwszy dzień do pracy. Bał się, że nie poradzi sobie. Postanowił zaglądać do niej jak tylko będzie miał czas.
-Kochanie- starał się obudzić rano dziewczynę.
-Krzysiek- pokręciła głową i otworzyła oczy.
-Trzeba wstać. Za godzinę musimy jechać na podpromie.
                Westchnęła tylko i udała się do łazienki, a on poszedł zrobić śniadanie. Nie odzywali się tylko w ciszy jedli. Męczyła go ta sytuacja, ale starał się jakoś w niej odnaleźć. Miał nadzieję, że gdy po rozprawie sąd skarze Marka Nikola odzyska dobry humor.
                 Ubrali się i opuścili dom. Otworzył jej drzwi do auta, a potem zajął miejsce kierowcy. Po 15 minutach byli pod halą. Zaprowadził ją do gabinety prezesa. Był przy niej gdy pokazał jej gabinet, a potem zaczął tłumaczyć gdzie co jest.
-Krzysiek, a ty nie powinieneś być w szatni?- spytał go.
-Chyba powinienem.
-To na co czekasz?
                Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, a potem udał się do szatni. Wszyscy byli już na sali prócz Konarskiego.
-Cześć- przywitał się z nim.
-Cześć. Mów co u Nikoli? Co powiedział lekarz?
-To wszystko przez stres. Nie może się denerwować, bo inaczej będzie to groźne dla zdrowia.
-Myślałem, że to coś innego- westchnął atakujący.
-Niby co?- zdziwił się.
-Nie ważne.
-Dawid jak zacząłeś to już skończ.
-No dobra. Wiesz pierwsze co przyszło mi do głowy jak Nikola zemdlała to to, że pojawi się mała lub mały Ignaczak, ale jak widać myliłem się. Gdy powiedziałem jej o swoich przypuszczeniach zerwała się szybko, więc tym bardziej zacząłem podejrzewać ciążę.
               Stanął jak wryty po słowach Konarskiego. Dopiero teraz uświadomił sobie czemu Ostrowska tak bardzo chciała pojechać do lekarza. Nie wiedział tylko czy podejrzewała, że spodziewa się jego dziecka, czy bała się, że zaszła w ciążę z Markiem. Nie miało to teraz dla niego znaczenia jednak, bo nie była w ciąży. Zastanawiał się teraz jednak wyglądało jego życie gdyby został ojcem. Uśmiechnął się na tę myśl.

Rozdział miałam w głowie już dawno i wyglądał inaczej niż to wyżej. Chciałam pokazać uczucia bohaterki, ale jak widać nie do końca mi to wyszło. Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba. Komentujcie to bardzo motywuje.