Siedział
w domu i rozmyślał o niej. Już tydzień była w śpiączce, a on
uparcie codziennie przesiadywał u niej póki pielęgniarka go nie
wyrzuciła. Opowiadał jej o całym swoim życiu mając nadzieję, że
go słyszy. Nie miał pojęcia nawet jak ma na imię, bo nie miała
przy sobie żadnych dokumentów. Wiedział jednak, że to musi być
piękne imię. Pasujące do jej twarzy, oczu.
Był
sam. Nigdy się nie ożenił, bo nie znalazł odpowiedniej kobiety.
Teraz miał wrażenie, że mógłby wreszcie się ustatkować. Nie
wiedział tylko czy osoba, dla której tracił głowę była wolna.
Następnego
dnia poszedł na trening. Dłużył mu się on w nieskończoność.
Chciał jak najszybciej pojechać do szpitala. Prosił lekarzy, żeby
dzwonili do niego jak tylko działoby się coś. Akurat mieli
przerwę, żeby się napić wody, gdy usłyszał dźwięk komórki.
Szybko odebrał.
-Słucham?
-Pan
Ignaczak?- upewniła się pielęgniarka.
-Tak.
-Wybudzamy
dziewczynę ze śpiączki.
-Dziękuję-
powiedział i pośpiesznie się rozłączył.
Chciał
być przy niej, gdy się obudzi, chciał by to jego zobaczyła
pierwszego. Podszedł do trenera i poprosił o zwolnienie z reszty
treningu. Zgodził się dopiero, gdy obiecał, że wszystko nadrobi
na następnym. Błyskawicznie się przebrał i pojechał do szpitala.
Lekarz
nie zdziwił się na jego widok. Pozwolił mu uczestniczyć w
wybudzaniu pacjentki. Cały czas trzymał ją za rękę i
zniecierpliwiony czekał aż otworzy oczy. Chciał znów zobaczyć
ich kolor. W końcu pokręciła lekko głową i uniosła powieki.
-Krzysiek-
szepnęła.
Po
jego ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Rozpoznała go. To
znaczyło, że cały czas słyszała co się wokół niej działo.
Źle
się czuła z tym, że była sama. Co jakiś czas przychodziła
pielęgniarka, ale to nie ją chciała u siebie widzieć tylko jego.
Chciała by był przy niej. Dziwnie się czuła. Nigdy nie
przywiązywała się do nikogo tak szybko.
Gdy
lekarze przyszli i zaczęli ją badać mówili, że trzeba wybudzić
ją ze śpiączki. Ucieszyła się. Znów otworzy oczy. Będzie mogła
przyjrzeć się Krzyśkowi, powiedzieć mu, że słyszała wszystko
co do niej mówił, że walczyła dla niego. Dla niego żyje.
Wydawało się to takie nieprawdopodobne.
W
końcu przyszli lekarze. Nie byli jednak sami. Poczuła, że ktoś
bierze ją za rękę. Ten dotyk rozpoznała by wszędzie. Był przy
niej. Był przy niej i czekał aż się wybudzi. Chciała już go
zobaczyć.
Poczuła,
że odzyskuje władzę nad swoim ciałem. Pokręciła lekko głową i
w końcu otworzyła oczy. Siedział obok niej.
-Krzysiek-szepnęła.
Uśmiechnął
się pięknie. Miał cudowne iskierki w oczach. Też poczuła się
szczęśliwa. Wtedy podeszli lekarze.
-Słyszy
mnie pani?- spytał jeden z nich.
-Tak-
niechętnie oderwałam wzrok od chłopaka i spojrzałam na nich.
Zaczęli
jej świecić w oczy jakąś latareczką. Pytali czy wie jaki dziś
dzień, kazali podążać wzrokiem za światłem.
-Jak
ma pani na imię?- spytał jeden z nich.
-Nikola-
odpowiedziała niepewnie.
-A
na nazwisko?- dopytywał.
-Ostrowska.
-Chciałbym
zawiadomić pani rodzinę o tym, że jest pani w szpitalu.
-Nie
mam żadnej rodziny.
Lekarz
zmieszał się. Dokończył badać dziewczynę, a potem razem z
kolegą wyszedł. Została sama z Krzyśkiem.