piątek, 1 lipca 2016

Rozdział XL

Leżała w sypialni, a po policzkach leciały jej łzy. Słyszała, że ktoś przyszedł, ale nawet nie była ciekawa kto. Miała tylko nadzieję, że szybko sobie pójdzie. Wtedy drzwi sypialni się otworzyły, a ona wstała i zobaczyła mamę Krzyśka. Podeszła i usiadła na łóżku obok niej.
-Nikola ja już wiem co się stało i razem z Krzyśkiem uważamy, że potrzebujesz pomocy psychologa – zaczęła.
-Nie potrzebuje psychologa – szybko wstała przez co zakręciło jej się w głowie i mało nie upadła, na szczęście pani Alicja pomogła jej usiąść.
-Proszę cię, pozwól sobie pomóc. Nie mogę sobie wybaczyć, że to przez mojego syna straciłaś dziecko.
-To nie pani wina. Nie odpowiada pani za to co Marcin robi.
-Ale to jednak mój syn. Proszę cię jeszcze raz. Pozwól sobie pomóc.
Westchnęła i kiwnęła głową. Może faktycznie potrzebowała psychologa. Tyle się wydarzyło, że czuła się zagubiona. Nie umiała sama znaleźć w sobie siły potrzebnej jej w tym momencie. Chciała zacząć znów cieszyć się życiem i wspólną przyszłością z Krzyśkiem i ich dzieckiem.
Długo rozmawiała z panią Alicją i o dziwo przynosiło jej to ukojenie. Otworzyła się przed mamą Krzyśka i opowiedział o tym jak się czuje, jak jest jej ciężko. Gdy kobieta przytuliła ją poczuła, że w końcu, po tylu latach udało jej się zdobyć coś najcenniejszego w życiu każdego człowieka. Rodzinę.
-Dziękuję pani bardzo- odsunęła się od mamy Igły.
-Mówiła ci już, żebyś mówiła do mnie mamo- przypomniała jej.
-No tak. Po porostu ciężko mi się przyzwyczaić do tego.
-Do czego?- zdziwiła się.
-Do tego, że mam rodzinę. Nigdy nie miałam do kogo się tak zwracać- westchnęła.
-Nikolo myślałaś kiedyś o tym, żeby odszukać rodziców?- spytała Alicja.
-Wiele razy- westchnęła- Ale zawsze dochodziłam do wniosku, że to nie ma sensu. Skoro zostawili mnie i Dianę to dlaczego nagle mieliby chcieć nas poznać?
-Może nie mieli możliwości was wychowywać? Nie było ich stać?- zasugerowała.
-Nawet jeżeli tak było to nie jest powód, żeby oddawać dzieci do domu dziecka- wstała lekko podenerwowana- Ja mojego dziecka nigdy bym nie oddała. Nawet jakbym nie miała co jeść żebrałabym na ulicy, żeby je wykarmić i nie dałabym nikomu mi go zabrać.
-Wiesz co myślę?- pani Alicja uśmiechnęła się delikatnie- Zostawiając cię, twoja mama nauczyła cię silnego instynktu macieżyńskiego. Zrobisz jak uważasz, ale może jakbyś ją znalazła i z nią porozmawiała to poczułabyś się lepiej.
-Nie jestem tego taka pewna.
-Zawsze lepiej jest wiedzieć, dlaczego tak postąpiła, można wtedy spróbować ją zrozumieć i wybaczyć.
-Skąd mam wiedzieć, że ona w ogóle chce, żebym jej wybaczyła?
-Nie dowiesz póki jej nie znajdziesz.
Pani Alicja uśmiechnęła się do niej delikatnie, przytuliła ją i wyszła. Przysiadła na łóżku i zastanawiała się nad słowami kobiety. W głębi duszy chciała poznać swoich rodziców i dowiedzieć się, czemu zostawili ją i Dianę, ale nie mogła podjąć sama decyzji o szukaniu ich. Musiała porozmawiać z siostrą. To powinna być ich wspólna decyzja.
Położyła sobie rękę na brzuchu i uśmiechnęła się lekko pierwszy raz od poronienia. Rozmowa z mamą Krzyśka dużo jej dała. Wiedziała, że musi być silna dla Igły i ich dziecka.

Gdy jego mama opuściła sypialnię jego i Nikoli od razu do niej podszedł. Miał nadzieję, że rodzicielce udało się porozmawiać z Nikolą, bo sam nie miał pojęcia jak jej pomóc.
-Wszystko dobrze Krzysiu. Myślę, że udało mi się do niej dotrzeć. Idź do niej. Oboje potrzebujecie teraz siebie nawzajem- uśmiechnęła się smutno.
Kiwnął głową i cichutko uchylił drzwi sypialni. Zobaczył Nikole trzymającą rękę na swoim brzuchu. Spojrzał na jej twarz i gdy dostrzegł delikatny uśmiech poczuł, jakby kamień spadał mu z serca. Objął dziewczynę od tyłu i położył dłonie na jej płaskim jeszcze brzuchu.
-Krzysiu przepraszam- powiedziała Ostrowska.
-Nie masz mnie za co przepraszać- zapewnił- Miałaś prawo się tak zachowywać, ale cieszę się, że już jest lepiej- pocałował ją w szyję.
-Ja też- zapewniła- Może zaprosić tu Dianę?- spytała.
-Kochanie nie musisz mnie pytać o zgodę. To też twój dom.
-A mógłbyś zaprosić kilku swoich kolegów? Chyba potrzebuję teraz rozrywki, a ich wygłupy są lepsze niż nie jedna komedia.
Wybuchnął śmiechem. Miała rację. Jego koledzy czasem zachowywali się jak małpy w zoo, ale dzięki temu nie można było się z nimi nudzić. Jeśli tego chciała mógł zaprosić tu cały zespół. Cieszył się, że jest z nią o wiele lepiej.
-No pewnie, że ich zaproszę. Dziś czy wolisz jeszcze odpocząć i jutro stawić czoła ich wygłupom?
-Może jutro. Trzeba coś przygotować, a dziś jakoś niespecjalnie mam na to ochotę- odwróciła się do niego przodem i pocałowała go.
Następnego dnia równo o 17 usłyszał dzwonek do drzwi. Wiedział, że to jego koledzy, ponieważ Diana przyszła godzinę temu, żeby pomóc Nikoli. Co chwilę wspólnie z siostrą swojej ukochanej i swoją mamą wyganiał ją z kuchni i kazał odpoczywać.
Pojawili się wszyscy. Jako pierwszy do salonu wbiegł Konarski i od razu zajął miejsce obok Nikoli i ją przytulił.
-Ej Konar ty uważaj!- zaraz za nim pojawił się Drzyzga.
-Niby na co?- zdziwił się atakujący.
-Na Igłę, bo w końcu się wkurzy, że przytulasz jego dziewczynę.
-Jeśli chcę mu ją ukraść to muszę się jakoś zalecać- uśmiechnął się Dawid.
-Ej tylko bez takich- spojrzał na niego groźnie, choć wiedział, że się wygłupia.
-To jej wybór. Jestem młodszy, przystojniejszy, bardziej wysportowany- wyliczał atakujący.
-Głupi- dodał Drzyzga.
-Złośliwy- odezwał się Pit.
-Bezczelny- dodał coś od siebie Perła.
-Przerośnięte ego- wtrącił Penczew.
-Leniwy- dołączyłem się.
-Ale z was koledzy- naburmuszył się.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Zobaczył, że Nikola popłakała się ze śmiechu i uznał, że powinien częściej kolegów zapraszać skoro poprawia to jej humor.
W tym momencie do salonu weszła jego mama z Dianą. Postawiły na stole ostatnie przekąski. Siostra Nikoli usiadła koło Nikołaja, a jego mama poszła do pokoju, bo już wcześniej uznała, że nasłuchała się już wystarczająco jego kolegów i woli chwilę samotności niż kolejną dawkę ich humoru.
Po 3 godzinach jego salon to było istne pobojowisko, ale nikt się tym nie przejmował. Co chwilę chłopaki opowiadali historię ze zgrupowań, a także wyjazdów z kadrą i drużyną klubową.
-Ej, a pamiętacie mecz w Kędzierzynie?- ożywił się Drzyzga- A raczej to co działo się w hotelu- wybuchnął śmiechem razem zresztą drużyny.
-Ani mi się waż!- Konarski spojrzał groźnie na rozgrywającego, który wystawił mu język.
-Dawid uznał, że żadna dziewczyna mu się nie oprze, bo w końcu jest znanym siatkarzem. Założyliśmy się więc o to. My mieliśmy mu wybrać dziewczynę, a on miał użyć na niej swojego uroku osobistego. Wszystko za zgodą jego żony z którą rozmawialiśmy przez telefon obiecując, że go przypilnujemy. Poszliśmy do baru, wybraliśmy dziewczynę i poszedł uderzać. Kretyn gadał z nią pół godziny i nie raczył się przedstawić, bo uznał, że na pewno go zna, a ona się go w końcu pyta jak ma na imię. Zdziwiony odpowiedział i mówi, że może do niego mówić Konar jak koledzy, a ona wstała i mówi „Wybacz, ale Konar dziś nie zapłonie” i sobie poszła.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem tylko Konarski siedział naburmuszony.

Witam was po baaaardzo długiej przerwie. Chciałam was bardzo przeprosić za nią, wiem, że zawaliłam po całości, ale nie miałam kompletnie czasu na pisane w roku szkolnym. Skupiłam się całkowicie na maturze przez co nawet jak siadałam do pisania to nie umiałam nic naskrobać. Teraz mam nadzieję, że to się zmieni, mam nadzieję, że nie oduczyłam się pisać przez ten czas i dalej będziecie chcieli czytać moje opowiadania z zaciekawieniem. Proszę piszcie w komentarzach co sądzicie ;) Jeszcze raz bardzo przepraszam.

2 komentarze:

  1. Jejku tak długo czekałam na dodanie nowego rozdziału, ale w końcu jest :D mam nadzieję, że wrócisz także na inne swoje blogi bo wszystkie bardzo chętnie czytałam, a co do rozdziału to jak zwykle świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wróciłaś :D. Zawsze miło wspominałam ten blog :). Rozdział bardzo dobrze napisany. Super, że Nikola tak szybko się pozbierała :) Mam nadzieję, że ten bydlak zgnije w więzieniu !
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń