Patrzył
wyczekująco na Penczewa. Przyjmujący nie wiedział co powiedzieć i
rozglądał się grając na czas. W końcu wziął głęboki oddech i
wrócił do niego wzrokiem.
-To było
po tobie widać- odpowiedział- Wszedłeś do szatni załamany.
Powodem mogła być tylko Nikola.
Zastanowił
się chwilę nad jego słowami. Faktycznie łatwo można było się
domyślić, że jego zły humor wiąże się z Ostrowską. Niko
patrzył w bok. Czuł, że się spieszy, a ona go zatrzymuje. Mimo to
miał dziwne przeczucie, że powinien dalej wypytywać kolegę, nie
wiedział tylko czemu.
-Ok. W
sumie coś w tym jest. Cześć- powiedział tylko i poszedł do auta.
-Cześć-
usłyszał cichą odpowiedź.
Miał
już odjeżdżać,gdy zobaczył Nikole wychodzącą z hali. Musiała
skończyć właśnie pracę. Zerwał się jak oparzony. Podbiegł do
niej i złapał za rękę. Odwróciła się zaskoczona.
-Krzysiek-
szepnęła- O co chodzi?
-Chcę
porozmawiać. Zniknęłaś rano tak szybko.
-Ale my
nie mamy o czym rozmawiać.
-Chcę
wiedzieć gdzie się zatrzymałaś- starał się przekonać
dziewczynę.
-Igła
lepiej będzie, żebyś nie wiedział.
-I tak
się dowiem- powiedział pewny siebie.
-Muszę
już iść. Cześć- miała już odejść, ale ją zatrzymał.
-Może
cię podwieźć?- zaproponował.
Spojrzała
na niego spode łba, a on uśmiechnął się szeroko. Miał nadzieję,
że Ostrowska się nabierze, ale nie docenił jej.
-Próbuj
dalej- powiedziała i się odwróciła.
-Możesz
być pewna, że będę!- krzyknął za nią.
Chwilę
się zastanawiał czy jej nie śledzić, ale szybko odrzucił ten
pomysł. Nikola na pewno nie przyjęłaby tego dobrze jakby się
zorientowała. Wsiadł do auta i wrócił do domu.
Zaczął
się rozglądać po wszystkich pokojach szukając jakiś rzeczy,
które zostawiła dziewczyna. Byłyby one pretekstem do odwiedzenia
jej w gabinecie.
Miał
szczęście. W łazience, pod prysznicem był szampon i odżywka
Ostrowskiej. W sypialni znalazł też pierścionek. Spojrzał na
szafkę, na której stały nagrody MVP. To miał zamiar zanieść jej
następnego dnia jako pierwsze.
Zasnął
zadowolony, że następnego dnia zobaczy dziewczynę.
Rano
wstał, zjadł szybkie śniadanie i pognał na pierwszy trening, na
siłownię do Galerii Rzeszów. Gdy przejeżdżał koło hali
odruchowo spojrzał na nią i aż zatrzymał samochód na środku
drogi. Inni kierowcy trąbili na niego, ale nic sobie z tego nie
robił. Myślał tylko o tym co zobaczył.
W
Galerii przebrał się szybko i już chciał wyjść z szatni, ale w
tym momencie pojawił się w niej Penczew. Podszedł do niego mocno
zdenerwowany, a wszyscy koledzy patrzyli na nich zdziwieni.
-Czemu mi
to robisz?!- prawie krzyknął.
-Nie
rozumiem o co ci chodzi- powiedział zdezorientowany przyjmujący.
-Widziałem
cię dziś rano pod halą!
Wtedy
Nikołaj się przeraził. W końcu zrozumiał o co ma do niego
pretensje.
-Krzysiek
to nie jest tak jak myślisz- bronił się.
-A jak?!
Odwozisz ją do pracy to wiesz gdzie mieszka! Czemu mi nie
powiedziałeś?! A może ona mieszka u ciebie?!- rzucił drwiąco.
Gdy nie
uzyskał odpowiedzi, a Penczew spuścił głowę nie mógł w to
uwierzyć. Jak on śmiał zrobić mu coś takiego? Przecież byli
przyjaciółmi, a mimo to nie mógł na niego liczyć.
-Nie
wierzę, że mi to zrobiłeś- wyminął go i poszedł poćwiczyć.
Na
treningu musiał odreagować. Ćwiczył ciężko i nie zwracał uwagi
na kolegów, którzy chcieli się od niego dowiedzieć co się stało.
Rano
obudził ją zapach świeżej kawy i smażonych naleśników.
Zarzuciła na siebie szlafrok i udała się do kuchni. Zastała tam
Nikołaja, który przygotowywał śniadanie dla dwóch osób.
-O
już wstałaś- zauważył ją- Siadaj, zaraz będzie śniadanie.
-Dziękuję,
ale nie musiałeś- podeszła do niego.
-Jesteś
moim gościem- uśmiechnął się.
Po
chwili razem jedli przygotowane przez przyjmującego naleśniki.
Zastanawiała się czemu jest on dla niej taki dobry. Przecież
prawie się nie znali. Przypomniała sobie nagle początki znajomości
z Krzyśkiem.
-Niko?
-Tak?-
spojrzał na nią.
-Czemu
mi pomagasz?- spytała ciekawa.
-Mu
cię lubię- uśmiechnął się pięknie- Wiem, że potrzebujesz
pomocy. Nie zostawiłbym cię samej na ulicy. Skąd to pytanie?-
zainteresował się.
-Nie
ważne- spuściła wzrok.
-Ej-
podszedł do niej i kucnął przy jej krześle- Co to za smutna mina?
-Widzisz
to wszystko bardzo mi przypomina … -zacięła się.
-Co
ci przypomina?
-Moje
początki z Krzyśkiem.
Kiwnął
głową i wziął ją za ręce. Chyba wszystko analizował. Po próbie
samobójczej zamieszkała z Ignaczakiem choć praktycznie go nie
znała. Sam jej to zaoferował, bo potrzebowała pomocy. Teraz było
podobnie tylko nie starała się zabić.
-Po
twoim wypadku … -zaczął, ale mu przerwała.
-To
nie był wypadek- czuła, że musi mu wszystko wyjawić- Ja chciałam
popełnić samobójstwo.
-Co?-
zaskoczyła go tym.
-Wszystko
ci wyjaśnię.
Usiedli
razem w salonie, a ona zaczęła opowiadać mu całą historię.
Pracę u Marka, zwolnienie, skok z mostu, Dianę, gwałt. Wszystko
wracało, ale nie przerwała ani na chwilę, a przyjmujący słuchał
jej uważnie.
Gdy
skończyła mówić przytulił ją mocno do siebie i gładził po
ramieniu. Wtuliła się w niego, a po jej policzku poleciały łzy.
Otarł je.
-Wszystko
będzie dobrze. On już ci nic nie zrobi.
-Ale
zniszczył mi życie- starała się opanować- Muszę jechać do
pracy.
-A
ja na trening. Zawiozę cię na halę, a potem pojadę na siłownię.
-Dziękuję.
Szybko
się przebrali i udali w kierunku hali. Na miejscu Penczew otworzył
jej drzwi. Wysiadła, a on objął ją. Wtuliła się w niego.
-Potem
wrócimy razem.
Kiwnęła
tylko głową. Pożegnali się. W gabinecie nie mogła się skupić
na pracy. Myślami cały czas wracała do Krzyśka. Zastanawiała się
jak szybko o niej zapomni i znajdzie sobie kogoś, z kim będzie mógł
być szczęśliwy. Była pewna, że prędzej czy później to się
wydarzy. Bolały ją te myśli, ale chciała by Igła był
szczęśliwy.
Kończyła
wypełniać wszystkie dokumenty i układać je. Gdy odkładała
ostatni segregator na półkę do jej gabinetu bez pukania wpadł
Krzysiek. Spojrzała na niego. Był zdenerwowany, ale w jego oczach
dostrzegła smutek.
-O
co chodzi?- spytała.
-Dlaczego
z nim mieszkasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
Stanęła
i nie umiała nic powiedzieć. Skąd się dowiedział? Przecież
Nikołaj obiecał, że nic mu nie powie. Igła zbliżył się do
niej.
-Nie
miałam gdzie się zatrzymać- starała się jakoś wytłumaczyć-
Wpadłam na niego w parku i zaproponował mi pomoc.
-Mogłaś
zostać u mnie.
-Igła
proszę.
-Nie-
wziął ją w ramiona- Nie umiem tak, nie chcę- kręcił głową-
Nie chcę bez ciebie żyć.
No i kolejny rozdział :)
Jeżeli chcecie być na bieżąco z nowymi rozdziałami zapraszam na moją stronę na fb. Informuję tam jak dodam rozdział https://www.facebook.com/bloggerkamoni2824
Komentujcie :)
♡
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńTak sie rania.... szkoda na nich takich smutnych patrzec. Ale takie losy tez sa. Ludzir sie krzywdza mimo milosci.
Pozdrawiam
I co ona biedna zrobi?
OdpowiedzUsuńTak mi ich szkoda. Nie lubię kiedy osoby które się tak bardzo kochają ranią się nawzajem. To takie smutne. Czekam na kolejny Nika ;)
OdpowiedzUsuń