sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział XXVI

         Patrzył wyczekująco na Penczewa. Przyjmujący nie wiedział co powiedzieć i rozglądał się grając na czas. W końcu wziął głęboki oddech i wrócił do niego wzrokiem.
-To było po tobie widać- odpowiedział- Wszedłeś do szatni załamany. Powodem mogła być tylko Nikola.
             Zastanowił się chwilę nad jego słowami. Faktycznie łatwo można było się domyślić, że jego zły humor wiąże się z Ostrowską. Niko patrzył w bok. Czuł, że się spieszy, a ona go zatrzymuje. Mimo to miał dziwne przeczucie, że powinien dalej wypytywać kolegę, nie wiedział tylko czemu.
-Ok. W sumie coś w tym jest. Cześć- powiedział tylko i poszedł do auta.
-Cześć- usłyszał cichą odpowiedź.
              Miał już odjeżdżać,gdy zobaczył Nikole wychodzącą z hali. Musiała skończyć właśnie pracę. Zerwał się jak oparzony. Podbiegł do niej i złapał za rękę. Odwróciła się zaskoczona.
-Krzysiek- szepnęła- O co chodzi?
-Chcę porozmawiać. Zniknęłaś rano tak szybko.
-Ale my nie mamy o czym rozmawiać.
-Chcę wiedzieć gdzie się zatrzymałaś- starał się przekonać dziewczynę.
-Igła lepiej będzie, żebyś nie wiedział.
-I tak się dowiem- powiedział pewny siebie.
-Muszę już iść. Cześć- miała już odejść, ale ją zatrzymał.
-Może cię podwieźć?- zaproponował.
            Spojrzała na niego spode łba, a on uśmiechnął się szeroko. Miał nadzieję, że Ostrowska się nabierze, ale nie docenił jej.
-Próbuj dalej- powiedziała i się odwróciła.
-Możesz być pewna, że będę!- krzyknął za nią.
             Chwilę się zastanawiał czy jej nie śledzić, ale szybko odrzucił ten pomysł. Nikola na pewno nie przyjęłaby tego dobrze jakby się zorientowała. Wsiadł do auta i wrócił do domu.
            Zaczął się rozglądać po wszystkich pokojach szukając jakiś rzeczy, które zostawiła dziewczyna. Byłyby one pretekstem do odwiedzenia jej w gabinecie.
                 Miał szczęście. W łazience, pod prysznicem był szampon i odżywka Ostrowskiej. W sypialni znalazł też pierścionek. Spojrzał na szafkę, na której stały nagrody MVP. To miał zamiar zanieść jej następnego dnia jako pierwsze.
                   Zasnął zadowolony, że następnego dnia zobaczy dziewczynę.
              Rano wstał, zjadł szybkie śniadanie i pognał na pierwszy trening, na siłownię do Galerii Rzeszów. Gdy przejeżdżał koło hali odruchowo spojrzał na nią i aż zatrzymał samochód na środku drogi. Inni kierowcy trąbili na niego, ale nic sobie z tego nie robił. Myślał tylko o tym co zobaczył.
                  W Galerii przebrał się szybko i już chciał wyjść z szatni, ale w tym momencie pojawił się w niej Penczew. Podszedł do niego mocno zdenerwowany, a wszyscy koledzy patrzyli na nich zdziwieni.
-Czemu mi to robisz?!- prawie krzyknął.
-Nie rozumiem o co ci chodzi- powiedział zdezorientowany przyjmujący.
-Widziałem cię dziś rano pod halą!
                   Wtedy Nikołaj się przeraził. W końcu zrozumiał o co ma do niego pretensje.
-Krzysiek to nie jest tak jak myślisz- bronił się.
-A jak?! Odwozisz ją do pracy to wiesz gdzie mieszka! Czemu mi nie powiedziałeś?! A może ona mieszka u ciebie?!- rzucił drwiąco.
                 Gdy nie uzyskał odpowiedzi, a Penczew spuścił głowę nie mógł w to uwierzyć. Jak on śmiał zrobić mu coś takiego? Przecież byli przyjaciółmi, a mimo to nie mógł na niego liczyć.
-Nie wierzę, że mi to zrobiłeś- wyminął go i poszedł poćwiczyć.
               Na treningu musiał odreagować. Ćwiczył ciężko i nie zwracał uwagi na kolegów, którzy chcieli się od niego dowiedzieć co się stało.

                 Rano obudził ją zapach świeżej kawy i smażonych naleśników. Zarzuciła na siebie szlafrok i udała się do kuchni. Zastała tam Nikołaja, który przygotowywał śniadanie dla dwóch osób.
-O już wstałaś- zauważył ją- Siadaj, zaraz będzie śniadanie.
-Dziękuję, ale nie musiałeś- podeszła do niego.
-Jesteś moim gościem- uśmiechnął się.
                  Po chwili razem jedli przygotowane przez przyjmującego naleśniki. Zastanawiała się czemu jest on dla niej taki dobry. Przecież prawie się nie znali. Przypomniała sobie nagle początki znajomości z Krzyśkiem.
-Niko?
-Tak?- spojrzał na nią.
-Czemu mi pomagasz?- spytała ciekawa.
-Mu cię lubię- uśmiechnął się pięknie- Wiem, że potrzebujesz pomocy. Nie zostawiłbym cię samej na ulicy. Skąd to pytanie?- zainteresował się.
-Nie ważne- spuściła wzrok.
-Ej- podszedł do niej i kucnął przy jej krześle- Co to za smutna mina?
-Widzisz to wszystko bardzo mi przypomina … -zacięła się.
-Co ci przypomina?
-Moje początki z Krzyśkiem.
                 Kiwnął głową i wziął ją za ręce. Chyba wszystko analizował. Po próbie samobójczej zamieszkała z Ignaczakiem choć praktycznie go nie znała. Sam jej to zaoferował, bo potrzebowała pomocy. Teraz było podobnie tylko nie starała się zabić.
-Po twoim wypadku … -zaczął, ale mu przerwała.
-To nie był wypadek- czuła, że musi mu wszystko wyjawić- Ja chciałam popełnić samobójstwo.
-Co?- zaskoczyła go tym.
-Wszystko ci wyjaśnię.
             Usiedli razem w salonie, a ona zaczęła opowiadać mu całą historię. Pracę u Marka, zwolnienie, skok z mostu, Dianę, gwałt. Wszystko wracało, ale nie przerwała ani na chwilę, a przyjmujący słuchał jej uważnie.
                Gdy skończyła mówić przytulił ją mocno do siebie i gładził po ramieniu. Wtuliła się w niego, a po jej policzku poleciały łzy. Otarł je.
-Wszystko będzie dobrze. On już ci nic nie zrobi.
-Ale zniszczył mi życie- starała się opanować- Muszę jechać do pracy.
-A ja na trening. Zawiozę cię na halę, a potem pojadę na siłownię.
-Dziękuję.
                Szybko się przebrali i udali w kierunku hali. Na miejscu Penczew otworzył jej drzwi. Wysiadła, a on objął ją. Wtuliła się w niego.
-Potem wrócimy razem.
                 Kiwnęła tylko głową. Pożegnali się. W gabinecie nie mogła się skupić na pracy. Myślami cały czas wracała do Krzyśka. Zastanawiała się jak szybko o niej zapomni i znajdzie sobie kogoś, z kim będzie mógł być szczęśliwy. Była pewna, że prędzej czy później to się wydarzy. Bolały ją te myśli, ale chciała by Igła był szczęśliwy.
                Kończyła wypełniać wszystkie dokumenty i układać je. Gdy odkładała ostatni segregator na półkę do jej gabinetu bez pukania wpadł Krzysiek. Spojrzała na niego. Był zdenerwowany, ale w jego oczach dostrzegła smutek.
-O co chodzi?- spytała.
-Dlaczego z nim mieszkasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
                    Stanęła i nie umiała nic powiedzieć. Skąd się dowiedział? Przecież Nikołaj obiecał, że nic mu nie powie. Igła zbliżył się do niej.
-Nie miałam gdzie się zatrzymać- starała się jakoś wytłumaczyć- Wpadłam na niego w parku i zaproponował mi pomoc.
-Mogłaś zostać u mnie.
-Igła proszę.
-Nie- wziął ją w ramiona- Nie umiem tak, nie chcę- kręcił głową- Nie chcę bez ciebie żyć. 

No i kolejny rozdział :)
Jeżeli chcecie być na bieżąco z nowymi rozdziałami zapraszam na moją stronę na fb. Informuję tam jak dodam rozdział https://www.facebook.com/bloggerkamoni2824
Komentujcie :) 

4 komentarze:

  1. Uwielbiam!
    Tak sie rania.... szkoda na nich takich smutnych patrzec. Ale takie losy tez sa. Ludzir sie krzywdza mimo milosci.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi ich szkoda. Nie lubię kiedy osoby które się tak bardzo kochają ranią się nawzajem. To takie smutne. Czekam na kolejny Nika ;)

    OdpowiedzUsuń